Podstawę transportu sanitarnego przez cały okres PRL stanowiły Warszawy a potem Fiaty 125p. Uzupełnieniem floty były sanitarne NYSY, ale królową była ERKA, czyli prawdziwa karetka wyposażona w sprzęt do ratowania życia.
O tym jak ważne są pierwsze chwile po wypadku nikogo nie trzeba przekonywać, ale równie ważna jest pomoc, której można udzielić poszkodowanemu w drodze do szpitala. W małych karetkach ograniczało się to do możliwości podania leków, czasem tlenu. Podanie kroplówki lub proste czynności ratownicze wymagały ogromnej zwinności ratowników lecz bywały często niemożliwe. Sytuację zmieniło pojawienie się na służbie większych furgonetek.
Od końca lat 60 wyposażenie karetek wzbogacało się o kolejne urządzenia ratujące życie. Dopiero w drugiej połowie lat 70 w zakładach TEMED z Zabrza opracowano i produkowano pierwsze Nysy w wersji reanimacyjnej. Jednak dopiero przeniesienie produkcji do Zakładów Techniki Medycznej w Świdnicy zaowocowało większą produkcją. Nie bez znaczenie pewnie też była odległość od zakładu w Nysie.
Świdnickie ERKI charakteryzowały się białym malowaniem z granatowym i czerwonym pasem oraz literką R. Zamiast sygnałów „Belma” i kogutów „Elektra” stosowanych w zwykłych przewozówkach na dach trafiła czechosłowacka „Tesla” o charakterystycznym sygnale (znanym z czołówki programu 997) i możliwością podłączenia mikrofonu. Na słupku umieszczono szperacz aby w nocy łatwiej było odszukać numer budynku. Innymi różnicami był wywietrznik dachowy zaadoptowany z autobusów Jelcz oraz specjalna komora na koło zapasowe.
Znacznie większe różnice były wewnątrz pojazdu. W miejscu dodatkowego fotela za kierowcą pojawiła się szafka medyczna z gniazdami tlenowymi, na niej stało tzw. Sztuczne płuco czyli urządzenie wspomagające oddychanie. Powyżej była walizka z przenośnym EKG (w prezentowanej karetce wciąż brakuje) oprócz tego znajdował się ssak, butle i inne sprzęty ratownicze. W niektórych Erkach przedni fotel pasażera był obrotowy.
Centralnym punktem deski rozdzielczej był sterownik Tesli oraz radiostacja do łączności z dyspozytorem. Innym ważnym dodatkiem było webasto, czyli dodatkowe ogrzewanie, niezależne od silnika. Tak skonfigurowane karetki trafiały do kolumn sanitarnych w całej Polsce a jeździła nimi elita, czyli najlepsi lekarze – ratownicy.
Rozmawiając w kierowcami, którzy w tamtych czasach nimi jeździli przewija się kilka wątków. Jeden to ogromna niestabilność podczas pokonywania zakrętów, dwa to spora awaryjność ale najgorzej wspominają zimę. Ogrzewanie od silnika było zupełnie niewydolne do nagrzania tak dużej objętości a postojowe awaryjne i niebezpieczne, często spaliny były zasysane do środka. Obowiązkowym wyposażeniem podczas zimy były gumofilce i koce oby okrywać nogi ponieważ oprócz tego, że ogrzewanie było mało wydajne to jeszcze dochodziły do tego szpary w nadwoziu i podłodze.
Generalnie jazda Nysą obfitowała w różnego rodzaju emocje i popularne było stwierdzenie, że jeżeli pacjent przeżył podróż do szpitala to chęć życia była w nim tak wielka, że szanse na wyzdrowienie miał ogromne. Przez wiele lat takie właśnie Nysy były podstawą ratownictwa. Użytkowano je do drugiej połowy lat 90, kiedy to pojawiły się nowocześniejsze karetki produkcji zachodniej. Jednak ostatnia Erka zakończyła regularną służbę w Oświęcimiu dopiero w roku 2007.
W tym samym roku skreślono również ze stanu egzemplarz ze zdjęć. Choć trudno w to uwierzyć ale jeszcze 14 lat temu w warszawskim pogotowiu stacjonowała jeszcze ta Nysa. Co prawda była to tak zwana rezerwa i przez kilka ostatnich lat w zasadzie nigdzie nie wyjeżdżała to dzisiaj bardzo w to uwierzyć bo rok 2007 wydaje się niezbyt odległy. Zdegradowana do roli zwykłej przewozówki stała sobie czekając już chyba tylko na złomowanie. Trafiła wtedy do Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Już wtedy była w bardzo złym stanie blacharskim a ponieważ muzeum dysponowało już Nysą w znacznie lepszym stanie została odstawiona na „pole” Kolejne lata to postępująca dalej biodegradacja i pozbawienie ostatnich wartościowych elementów, charakterystycznych dla tego typu pojazdów.
W roku 2015 w stanie agonalnym trafiła do mnie (kolekcjonera i założyciela Muzeum SKARB NAORDU). Pierwsza reakcja na widok tego wraku mogła być tylko jedna: to się nie uda i nie warto sobie zawracać głowy tym złomem. Jednak odległość jaką pokonałem kazała mu zabrać te zwłoki a decyzję o ewentualnym remoncie przełożyłem na później. Prawie 2 lata dojrzewała we mnie myśl, że warto zabrać się do roboty. Nie bałem się prac związanych z odbudową bo kilka samochodów udało mu się już wyremontować jednak największe obawy związane były z wyposażeniem charakterystycznym dla ERKI. To była zardzewiała wydmuszka z ciekawą historią i z tego postanowiłem uczynić atut.
To było wyzwanie inne niż wszystkie dotąd. Dotychczasowe metody pozyskiwania części okazały się niewystarczające i konieczne były nowe kontakty. Z pomocą przyszedł Tadek, właściciel innej wyremontowanej i w pełni wyposażonej Nysy R. Z jego pomocą udało się zdobyć pocięty szkielet szafki medycznej, lawetę pod nosze i kilka innych drobiazgów. Gdy rozpoczął się remont nadwozia okazało się, że jedynie dach nadaje się do użytku ponieważ reszta szkieletu i poszycia jest zupełnie przerdzewiała.
W tym celu pojawiła się inna Nysa z w miarę zdrowym szkieletem. Założeniem było jednak aby jak najwięcej zostało oryginalnej tkanki więc zdrowy dach ze słupkami został osadzony na szkielecie. Gdy wszystko udało się zgrać (oczywiście każda z Nys miała inną długość) wymienione zostały błotniki, drzwi, maska i stopnie. Całość wtedy wróciła na oryginalną ramę z oryginalnym silnikiem, który okazał się być po remoncie i wystarczyło jedynie zmienić uszczelnienia.
Pierwszy etap remontu zakończył się jesienią 2019 roku. Nysa z zewnątrz była gotowa, w środku zrobiona była tapicerka i… brakowało kilku detali aby możliwe było odtworzenie wnętrza. Jednym z trudniejszych do zdobycia okazały się gniazda tlenowe. Reszta poszła już gładko i w grudniu 2020 Nysa o własnych siłach ruszyła do garaży Warszawskiego Pogotowia Ratunkowego, czyli miejsca gdzie przez 17 lat stacjonowała. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że jeszcze bardzo wielu kierowców pamięta takie Nysy, wielu z nich na takich jeździło i mimo ewidentnych mankamentów bardzo miło je wspomina. Oczywiście poza wspomnianymi wcześniej zimami.
Po wizycie Nysa pojechała na wystawę „Klasyki w FSO’ gdzie od wiosny wraz z innymi samochodami czeka na otwarcie sezonu 2021.
Tekst i zdjęcia: Robert Brykała
Więcej o eR-ce dowiecie się z naszego filmu „Nysa 522R – Karetka, która ratowała życie uratowana”.
Podziękowania dla Dyrekcji Warszawskiego Pogotowia Ratunkowego za pomoc w realizacji zdjęć.