- 29 września, 2024
- Łukasz „Juby” Ptaszyński
- Zdjęcia: Artur Perzanowski
Opel Omega A, europejski samochód roku 1987 zrobi „na żwirku” pod PGE Narodowym furorę. Nie mam tu wcale na myśli Lotusa Omegi, Evo 500 od Irmschera czy 3000 24V a najzwyklejszy egzemplarz z silnikiem C20NE pod maską. Większość z nich dawno zardzewiała, zgniła i zdążyliśmy się nimi ogolić. One po prostu nie występują w przyrodzie (poza Łowiczem, pozdrawiam ekipę Poczuj Klasyka). Podobnie jest z Vectrą A, nawet wolnossący diesel Isuzu wzbudzi zainteresowanie. A spróbujcie przyjechać Audi 80 generacji B3…
Będziecie musieli tłumaczyć parkingowej selekcji, że najmłodsze egzemplarze mają 33 lata i że to wcale nie jest to samo co „be-czwórka” a jeśli już zajmiecie upragnione miejsce w gąszczu BMW E36 i Baby-Benzów (W201) to możecie liczyć jedynie na pytania o cenę ropnych oszczędności, które na pewno przemyciliście zza wschodniej granicy. Szczególnie gdy wasz egzemplarz ma blachy z wyróżnikiem LCH. No dobrze, gdyby miał „żółte szyldy” doszłyby hejterskie komentarze o patokolekcjach, ale przynajmniej nie musielibyście kombinować jak wjechać do warszawskiej Strefy Czystego Transportu. Dlaczego nikt nie traktuje tego modelu jako potencjalnego zabytku? To pokłosie jego popularności i niezawodności. Tak mechanicznej jak i blacharskiej. Ocynkowana karoseria wygrywa walkę z korozją przez co na drogach, szczególnie powiatów we wschodniej Polsce, B3-ka jest częstym widokiem. Sukces nie popłaca?
Robert wyruszył na rekonesans złomowiska w wschodniej Polsce, żeby odpowiedzieć na pytanie czy miejsce Audi 80 B3 jest właśnie tam. Z pewnym zdziwieniem skonstatował, że występują w homeopatycznych wręcz ilościach. B4-ki też nie są licznie. Natomiast modele A4 B5, B6 a nawet B7 (najstarsze pochodzą raptem z 2004 roku, a w głowie piszącego te słowa auto z roczników post 2000 to raptem „yahreswagen”) tworzą na złomowcu hałdy. Czy zastąpiły tam trzecią i czwartą odsłonę „osiemdziesiątki”? Niekoniecznie. Te generacje nie zdążyły się jeszcze zużyć, do zgniatarki trafiły tylko karoserie po solidnych dzwonach, pozostałe dalej jeżdżą. Ich populacja migruje na wschód służąc tam jako zwykłe auta codziennego użytku. Wprawdzie Polacy zmienili sposób używania samochodów, jedno nie służy już przez większość kariery kierowcy, ale niektóre modele wydają się być nieśmiertelne. Audi 80 z pewnością do nich należy. Rekonesans składu złomu był jednak udany, Robert znalazł tam po kilkanaście Dużych Fiatów i Polonezów, pięć Nys i osiem Żuków. Posmutniał dopiero, gdy okazało się, że na placu jest większa kolekcja aut marki Daewoo niż ta którą ma w swoim posiadaniu.
Wróćmy jednak do czterech pierścieni. 80-tka B4 1,9 TDI to znalezisko na miarę wilka albinosa w polskich górach. B3 to idąc tym tropem „człowiek śniegu” w górach złomu. Robert jako wytrawny graciarz wytropił i tą generację. Bordowa karoseria nie wygląda najgorzej, schodzi z niej lakier bezbarwny, widać, że kilka lat spędziła w krzakach, ale ogólnie nie ma tragedii. No właśnie, dlaczego nikt nie zadbał o ten egzemplarz? Dużo gorsze BMW serii 3 typoszeregu E30 czy Mercedesy W201 opłaca się ratować a Audi segmentu D nikt nie darzy szczególną estymą. Czy to przez napęd? BMW czy Mercedes to RWD dające większą lub mniejszą, ale jednak radość z jazdy. Zresztą zarówno E30 jak i W201 kojarzy się ze złotą erą niemieckich wyścigów samochodów turystycznych (DTM) w których Audi było wprawdzie obecne, ale z modelem V8 i to dopiero od sezonu 1990.
W innych seriach wyścigów turystycznych, z BTCC na czele startował model A4, jednak B3 wielkiej kariery w motorsporcie nie zrobiło. Miało swój epizod we francuskim czempionacie jako Audi 80 Quattro Super Touring (1989, ośmiozaworowy doładowany silnik 1,8 o mocy 400KM), ba, nawet wygrywało go w latach 1990-93, ale nie przebiło się do masowej świadomości kibiców. 80-tka nie miała też tak zwanej „hallo wersji”. Modelu, który rozbudzał wyobraźnie niczym BMW M3 czy 190-tka Cosworth 2.3-16v, Evolution 2.5-16v i Evolution II. Z kronikarskiego obowiązku wspomnę o wersji Sport Edition 2,0 16V Quattro, ale nie oszukujmy się 136 koni mechanicznych na nikim nie robiło wrażenia. Podobnie było w przypadku B4 Competition, dopiero opracowany wraz z Porsche model RS2 zrobił efekt wow. Wracając do omawianej generacji to Audi wprowadziło kilka ciekawych edycji specjalnych, ale po pierwsze brakowało w nich mocy a po wtóre oferowano je tylko w modelach roku 1990-91, na koniec produkcji. Nie sprawiły, że osiemdziesiątka stała się kultowa, zawsze postrzegano ją jako trwały acz nudny samochód dla urzędnika. Czy dlatego nie ma statusu youngtimera?
Ze złomowiska ekipa Muzeum Skarb Narodu wyruszyła niczym donGURALesko w podróż na wschód. Parafrazując poznańskiego mistrza mikrofonu „ruszyli, skoro świt, ruszyli o brzasku, porzucili piaskownice i zamki z piasku”. Nie pojechali jak DGE po cud… chociaż Robert wiedział, że w okolicach Chełma czeka na nich cudowny „władca pierścieni” wraz z jego właścicielem, Arturem. Jak większość Audi w Polsce ten egzemplarz pochodzi z rynku niemieckiego, ale na Lubelszczyznę trafił osiemnaście lat temu. Najpierw należał do teścia, po śmierci którego, rok temu, odziedziczył go widz kanału youtubowego MSN. Co ciekawe pierwszy właściciel w kraju spełnił swoje motoryzacyjne marzenie przesiadając się z Fiata 126p na Audi 80 niczym inżynier Karwowski. W pierwszym wydaniu serialu jeździł on Maluchem, a w sequelu „Czterdziestolatek 20 lat później” zasiadał za kierownicą B3.
Diesel pod maską w połączeniu z 70-litrowym zbiornikiem paliwa to gwarancja zasięgu ponad 1000 kilometrów, co oznacza, że wysokoprężna 80-tka to mistrz jazdy o kropelce. Zapotrzebowanie na paliwo (celowo nie uściślam, że chodzi o olej napędowy) to 4-5 litrów na 100 kilometrów. Pan Henryk trochę zaniedbał B3, nie jest idealne, a ślady na karoserii wskazują, że w Niemczech miało kolizję. Silniki o zapłonie samoczynnym są w Polsce dalej cenione, szczególnie przez pokolenia pamietające PRL, kartki na reglamentowaną benzynę i ropę, którą można było nie tylko tankować bez limitów, ale i tanio pozyskać z tak zwanych oszczędności (czynionych przez kierowców ciężarówek w państwowych przedsiębiorstwach).
34 lata i ponad 300 000 kilometrów na liczniku (ile „w pamięci” nie wiadomo) nie robią na jednostce napędowej wrażenia, pali z radosnym klekotem na widok Judasza. Cicha nie jest, ale jej szorstka praca przypomniała ekipie gratowników, że w kolekcji Muzeum Skarb Narodu diesli jest mało, a ten o pojemności 1600ccm będzie najmniejszy (Visa ma 1,7D, C15 I Corolla 1,8 a FSO Polonez GLD to 1,9 litra). No właśnie czy wynalazek Pana Rudolfa pasuje do eksponatu muzealnego? Czy jego obecność pośród Daewoo Lanosów, Fiatów Seicento czy Peugeotów 405 nie umniejszy rangi kolekcji. Zdania są podzielone, ale jego obecność będzie odzwierciedlała popularność ropniaków na przełomie XX i XX1 wieku.
Oględziny tego egzemplarza potwierdziły, że dwustronnie cynkowana blacha stawiła czoła soli na drogach wszędzie tam, gdzie nie było interwencji blacharskiej. Co ciekawe, jest on całkiem nieźle wyposażony, a skórzana tapicerka dzielnie zniosła trudy eksploatacji, a okno dachowe działa bez zarzutu. Robert uznał, że nie będzie negocjował ceny uznając, że zaproponowane przez Artura gratis jest uczciwe. Zobowiązał się jednocześnie do przywrócenia Audi 80 blasku. Pracy wymaga jeden z błotników i maska, resztę powinien uratować detailing.
Kiedy Audi dotarło do Twierdzy Modlin wyglądało już znacznie lepiej niż opuszczając posesję na Lubelszczyźnie. 50 zł zainwestowane w oryginalne kołpaki to dobrze wydane pieniądze, wóz od razu zyskał na wizerunku. Pomiary miernikiem lakieru potwierdziły, że powtórnie lakierowany był tylko lewy błotnik z tyłu. W kość dostała też maska pełna śladów od kamieni. Być może uda się ją naprawić a może trzeba będzie poszukać używanej w lepszym stanie. Na spłowiałe zderzaki Robert Brykała ma sprawdzony sposób – opalarka zdziała cuda. Tylna klapa nosi dumnie napis Turbo D co oznacza, że pod sfatygowaną maską znajduje się 70-konny, doładowany silnik. W wersji wolnossącej oferował 54KM, a 16 koni mechanicznych jest odczuwalne, szczególnie gdy kończy się turbodziurą. Co interesujące mniej prestiżowy Volkswagen Passat był oferowany z tym samym silnikiem z większym turbo legitymującym się mocą 80KM. Ale w Audi musiało początkowo wystarczyć stado mniejsze o 10, co pozwalało skutecznie, acz w dostojnym tempie nabierać prędkości. Przy 90-120 km/h mocy było pod dostatkiem i w tym zakresie podróżowało się najprzyjemniej a jednocześnie ekonomicznie. Jednostka RA trafiła do modelu 80 nieco później.
No dobrze, ale po co właściwie w muzeum dedykowanym polskim autom germański oprawca? Ano jest tu wątek polski, wszak seria około 100 egzemplarzy Dużych Fiatów otrzymała 54-konny wariant wolnossący oznaczony jako JK. Oczywiście Robert odpłynął snując opowieści co by było, gdyby 125p otrzymało 80-konne TD.
Po ustabilizowaniu nastroju przyszedł czas na oględziny kabiny pasażerskiej. Niemiecka skóra, czy to w Mercedesie, BMW czy Audi starzeje się szlachetnie, mimo dość dużego przebiegu sfatygowany jest tylko fotel kierowcy, który dobry tapicer bez problemu uratuje. Podobnie jest z obszytą skórą kierownicą. Widać po niej przebyte kilometry, ale objawia się to delikatnymi przetarciami a nie totalną dekompozycją wieńca. Mimo braku możliwości regulacji kierownicy łatwo zająć wygodną dla kierowcy pozycję za sterem. Bardzo komfortowo obsługuje się wszystkie dźwigienki wokół niej, generalnie ergonomia jest tu na wysokim poziomie. Wszystko jest przemyślane, nawet takie detale jak precyzyjna regulacja lusterek w dwóch płaszczyznach. Kabina jest wykończona bardzo przyzwoicie. Jak na segment premium przystało.
No właśnie czy w 1990 roku Audi było już luksusowe? Na pewno aspirowało do tego segmentu, jest postrarane, ale nie ma to odzwierciedlenia w cenach. Dziś BMW serii 3 czy Baby Benz z rocznika 1990 są przynajmniej 2-3 krotnie droższe od sedana z Inglostadt. Audi z tych lat nadal postrzegane jest jako trochę lepszy Volkswagen, co nomen omen nie jest dalekie od rzeczywistości. W drugim rzędzie nie jest już tak wygodnie. Kanapa ma mocno wypionowane oparcie co nie jest szczególnie komfortowe. Dlaczego tak się dzieje? Winowajcą jest położenie tuż za nią dużego baku paliwa. Przez to kanapa nie jest też dzielona a model B3 w gamie Audi nie doczekał się nadwozia typu kombi (było za to coupe).
Po krótkim kąciku reklamowym w którym włodarz Muzeum Skarb Narodu zachwala nowość, magnesy z hasłem GRAT, można przejść do bagażnika. Dzięki spoilerowi łatwo podnieść jego pokrywę, ciekawy jest zatopiony w lampie zamek oraz niski próg załadunku. Szerokość otworu ładunkowego to też zasługa lamp, a konkretnie faktu, iż są dzielone i część podnosi się wraz z klapą. Tutaj forma nie kłóci się z funkcją. Kufer jest głęboki, ale niezbyt długi. Dodatkowo mocno opadająca szyba go ogranicza, podobnie jak znajdujące się w jego lewej wnęce koło zapasowe.
Wrażenia z jazdy?
Zanim zgaśnie pomarańczowa kontrolka świec żarowych mija kilka sekund, ale gdy już się to stanie pali z przysłowiowego półobrotu. Diesel w Audi wymaga przyzwyczajenia, nie lubi niskich obrotów, jedzie zdecydowanie z momentu obrotowego, długoletni właściciel uszanował ten egzemplarz, więc wszystko działa w nim jak należy Jedyny problem to lekko przekoszona kierownica, ale ustawienie zbieżności powinno go zniwelować.
Na modlińskiej trylince przy 50 km/h sonometr pokazuje wartość 81 decybeli. Póki co to najcichsze auto w próbie głośności na naszym kanale. Roberta zaskoczyło natomiast spalanie. Pod nogą poprzedniego właściciela wystarczało mu o dobry litr paliwa na każde 100 km mniej, jednak osiągnięte podczas testu Brykały 5,5-6,2 l/100 wstydu autu nie przynosi. Na początku lat 90. ON był zdecydowanie, nawet o połowę, tańszy od PB95, co sprawiało, że ten typ zasilania kochali Polacy. Tak jak inżynier Karwowski, serialowy czterdziestolatek.
Wspominałem już, że w oryginalnym serialu Jerzego Gruzy motoryzacyjnym bohaterem był czerwony Fiat 126p, natomiast w nakręconej w latach 90. kontynuacji stało się nim Audi 80 B3. A że na ekspozycji plenerowej MSN był identyczny z serialowym Polski Fiat to żal byłoby nie zestawić dwóch marzeń polskich kierowców z różnych epok. Stefan Karwowski jako biznesmen w młodym polskim kapitalizmie wybrał auto z tym samym, doładowanym silnikiem co nowy eksponat muzealny. Ekipa Skarbu Narodu wie z autopsji jak ważny jest odpowiedni dobór aut do produkcji telewizyjnych czy filmowych. W 1993 roku samochód był symbolem statusu tak materialnego jak i społecznego, więc szare Audi pasowało do głównego bohatera jak ulał. Zresztą zagrało nie tylko w „Czterdziestolatku” ale i innych polskich serialach a nawet filmie. Tak użyto nie takiego samego modelu a konkretnie tego samego egzemplarza m.in. w filmie „Szczur” z Janem Englertem, serialu „Sukces” czy „Matki, żony i kochanki”. Inny egzemplarz tego modelu, zwanego Typ89, zagrał też w kultowej scenie pościgu w filmie „Psy 2 : Ostatnia krew”.
Imponująca kariera aktorska w której pomogło 220 km/h na liczniku. To było coś, każdy chłopiec wychowany w latach 90. kochał! Dziś role się odwróciły i to Fiat 126p z „Czterdziestolatka” jest nawet dziesięciokrotnie droższy od cen rynkowych 80 B3 nawet, jeśli do jego odpalenia trzeba niekiedy użyć kija.
Wnętrze również nie pozostawia nic do życzenia, zdecydowanie nada się do konwersji deski rozdzielczej w kabriolecie. Rudna wokół pięciodrzwiowego egzemplarza odkrywa poważne dziury w nadwoziu, co cieszy Roberta. Nie tylko dlatego, że lubi graty, ale przede wszystkim dlatego, że takiego skorodowanego egzemplarza nie będzie żal ciąć.
Jaka jest trzecia generacja modelu 80 od Audi? Jak na swoje lata na pewno nowoczesna, opływowa (Cx 0,29) i aspirująca do klasy premium. Dzięki ocynkowanej obustronnie blasze karoseria dobrze znosi warunki atmosferyczne i upływ czasu. Nadwozie zapewnia też spore bezpieczeństwo dzięki debiutującemu w niej systemowi procon-ten przesuwającemu kolumnę kierownicy ku desce rozdzielczej przy jednoczesnym napięciu pasów bezpieczeństwa. Dlaczego dziś jest warte czapkę śliwek i nie dorobiło się statusu pożądanego youngtimera? Brak mocnych silników? Wersji odnoszących się do wyczynowych wariantów odnoszących sportowe sukcesy? Poniekąd, nie pomogła nawet magia znaczka Quattro. Moim zdaniem bardziej zaważyła zbyt wysoka trwałość i nijakość designu. Auto ginie w tłumie konstrukcji z tamtych czasów, w dodatku następca, model B4 jest do niego bardzo podobny wizualnie, przez co laicy uważają, że to ten sam model. Na scenie youngtimerowej pożądane są auta dziwne, wyróżniające się, często wręcz nieudane. Audi, zgodnie ze swoim hasłem reklamowym, miało przewagę dzięki technice, która dziś jest przekleństwem tego auta. Nie warto być zbyt perfekcyjnym? Na scenie klasycznej motoryzacji tak bywa.
Jeśli chcielibyście porównania Audi 80 B3 z BMW E30 i Mercedesem W201 koniecznie dajcie znać w komentarzach, chętnie skonfrontujemy dla Was „wielką trójkę” z Reichu.