- 10 czerwca, 2024
- Łukasz „Juby” Ptaszyński
- Zdjęcia: Robert Brykała
Trzydrzwiowy Lanos to rzadkie auto, które nigdy nie było produkowane na Żeraniu. W przeciwieństwie do swoich cztero- i pięciodrzwiowych braci tą wersje przez cały okres bytności w polskiej ofercie jedynie montowano nad Wisłą w systemie SKD. W roku 2000 model przeszedł restyling, otrzymując oznaczenie kodowe T150. Wtedy też do gamy modelowej dołączył model Lanos Sport, unikat, który sprzedał się na naszym rynku w 221 egzemplarzach. Ze 106 konnym silnikiem A16DMS trudno nazwać go hothatchem. Czym więc był święty gral miłośników Daewoo?
Koreański producent miał ambicję wprowadzenia do oferty subkompaktowego GTI. Powstały nawet prototypy Lanosa z dwulitrowym, przeszło 130-konnym silnikiem znanym z Nubiry czy Leganzy, jednak pomysł spalił na panewce. Szkoda, bo przy masie około tony takie auto byłoby dość dynamiczne. Włodarze marki z kapustą w logotypie uznali, że popyt na taki samochód będzie niewielki, więc homologowanie nowej wersji silnikowej nie jest uzasadnione ekonomiczne.
Patrząc na popularność mniejszego, zadziornego Fiata Seicento Sporting uznali, że chcą mieć w ofercie model, który przyciągnie do salonów młodszych duchem klientów. Tak do oferty w roku 2000 trafił Sport, którego premiera odbyła się na Poznań Motor Show, będący na dobrą sprawę jedynie pakietem stylistycznym. Wyróżniały go czternastocalowe (!!!) obręcze kół o indywidualnym wzorze. Dziś taka średnica w pakiecie nacechowanym sportowymi aspiracjami jest nie do pomyślenia.
Kolejnym novum były zderzaki o innym rysunku. Przedni otrzymał soczewkowe lampy przeciwmgłowe, z tyłu zaś pojawiło się coś na kształt dyfuzora. Na progach pojawiły się nakładki a listwy polakierowano. Nowy, dłuższy był też spoiler dachowy. Inną architekturę zaproponowano przy tylnych lampach, które potem trafiły też to bardziej pospolitych wersji Lanosa. W Polsce można było wybierać spośród trzech kolorów: czerni, czerwieni i srebra (w ojczyźnie marki dostępny był też odcień limonkowy). Wersja Sport różniła się także w kabinie oferując czarne plastiki zestawione z welurową tapicerką, także utrzymaną w czarno-czerwonej kolorystyce. Czerwona jest też kierownica oraz dźwignia hamulca ręcznego, natomiast deska rozdzielcza została wzbogacona srebrnym dekorem.
Oprócz tego Sporta cechowało najbogatsze możliwe wyposażenie z cup holderami, elektrycznymi szybami i prawym lusterkiem, uchylanymi tylnymi szybami oraz manualną klimatyzacją lub oknem dachowym w opcji. Czy można było mieć je obie? Czerwony egzemplarz udowadnia, że tak, ale o tym później. Na polskim rynku nie można było za to zamówić automatycznej skrzyni biegów ani skórzanej tapicerki, więc te dodatki wykluczają Sporta ze zbioru 221 polskich egzemplarzy, chyba, że ktoś postanowił wzbogacić posiadany egzemplarz zgodnie z nurtem tuningu zwanym OEM+.
Tak wyekwipowane auto osiągało pierwszą setkę po… 11 sekundach, co było zdecydowanym rozczarowaniem. Osiągi nie predysponowały go do miana bycia autem sportowym. Co ciekawe Daewoo w roku 2000 rozpoczęło organizację rajdowego Pucharu Lanosa, jednak podczas Rajdu Polski zadebiutowały zwykłe wersje pięciodrzwiowe z silnikiem 1,6 16v, co przekreśliło możliwość promocji modelu specjalnego poprzez sport motorowy. Między innymi dlatego wolumen sprzedaży w Polsce był znikomy, a dziś model jest białym krukiem.
Podobnie ma się sprawa z charakterystycznymi dla niego akcesoriami. O ile przedni zderzak do się jeszcze kupić tak w oryginale jak w zamienniku tak z tylnym jest problem w zakupie, co podbija jego ceny. Równie trudno o napis Sport montowany na przednich błotnikach. Zabawne, że jego czcionka przypomina Robertowi logo papierosów Sport, które mają z nim tyle wspólnego co Lanos. Dziś klientów nie dziwią tego typu pakiety stylistyczne, w swojej ofercie ma je m.in. Wielka Niemiecka Trójka, ale w roku 2000 polski rynek nie był przygotowany na takie pozerstwo, szczególnie w odniesieniu do budżetowej marki popularnej.
Pierwszy do Muzeum Skarb Narodu trafił czarny egzemplarz, prezentowany na kanale w 2023 roku. Ma on znaną, polską historię, którą rozpoczął jako samochód demonstracyjny w białostockim salonie Daewoo a zakończył niemalże w okolicach Kozienic, gdzie intensywna eksploatacja sprawiła, że pracował na trzech cylindrach i mocno kopcił. W takim stanie, ale za to z całkiem niezłą karoserią i wnętrzem, w ogłoszeniu znalazł go Robert.
Atrakcyjna cena 1500zł i posiadanie innego egzemplarza Lanosa 1,6 16v, acz bez pakietu Sport, sprawiły, że dziura w tłoku nie była problemem. Robert podjął decyzję o zakupie i odbudowie rodzynka. Remont jednostki napędowej nie miał sensu, od razu wymieniono silnik, co okazało się błędem. Dlaczego? Pochodząca ze sprawnego egzemplarza jednostka napędowa po przekładce zaczęła nadmiarowo kopcić.
Na szczęście A16DMS jest na tyle popularny, że znalezienie silnika na podmiankę nie stanowi problemu. Jest nim natomiast wada fabryczna motoru polegająca na zapiekaniu się pierścieni na tłokach, co obniża jego sprawność. Podjęto decyzję o remoncie generalnym silnika, który nie bez problemów przywrócił auto do życia. Trzystutysięczny przebieg tego egzemplarza odbił się nie tylko na silniku ale i stanie blacharki ze szczególnym uwzględnieniem przednich błotników.
Oszczędności w postaci zasilania LPG dziś w tym egzemplarzu się nie uświadczy, po remoncie instalacja została zdemontowana zostawiając jedynie „pamiątkę” w postaci wlewu z zderzaku. Jako, że jego dostępność jest znikoma, a ceny bardzo wysokie, póki co tak musi zostać. Mimo to trzydrzwiowa czarna karoseria z pakietem Sport może się podobać, szczególnie w czasach, gdy producenci jak ognia unikają kompaktowych aut z jedną parą drzwi. Ten egzemplarz ma klimatyzację, ale nie dysponuje szyberdachem. Najczęściej nie łączono tych dodatków, jednak czerwony egzemplarz zadaje kłam teorii, że te dodatki nigdy nie występowały równolegle.
Najświeższym nabytkiem Muzeum Skarb Narodu jest Sport w najszybszym kolorze, czerwonym. W anturażu zabytkowej Twierdzy Modlin trzy Lanosy na żółtych, zabytkowych tablicach wzbudzają sentyment miłośników polskiej motoryzacji czy bardziej oburzają? Wszak ostatnie Lanosy pod marką FSO opuściły bramy fabryki przy ulicy Jagiellońskiej w 2008 roku, więc „dopiero co”. No właśnie – trzy, bo prócz czarnego i czerwonego Sporta w najnowszym odcinku gości też czerwony, trzydrzwiowy egzemplarz bez pakietu. Będzie służył za punkt odniesienia by pokazać czym od Sporta różni się jego zwykła, dość skromnie skonfigurowana wersja, która wprawdzie ma klimatyzację, ale już szyby otwierać w niej trzeba manualnie.
Nie bez przyczyny o tym wspominam, Sport, podobnie jak inne T150, ma przyciski do ich automatycznego otwierania w drzwiach, a nie jak przed modernizacją na tunelu środkowym. Niby mała zmiana, a porządkuje ergonomię kabiny. Początkowo wersja 3D otwierała cennik Lanosa, mniej drzwi to mniej części i pracy nad mniej praktycznym nadwoziem.
Robert kojarzy kilka osób, które w tamtych czasach kupiły entry model z bazowym wyposażeniem argumentując swój wybór ceną. Ciekawie wygląda zestawienie ceny topowego wówczas Poloneza z silnikiem Rovera i wszystkimi dostępnymi dodatkami za około 30 000 zł ze Sportem, który był o „dychę” droższy. Lanos w podstawowej wersji też był droższy od Poloneza, ale i dużo nowocześniejszy.
Dla wielu Polaków był pierwszym nowoczesnym autem prosto z salonu oferującym takie udogodnienia jak ABS czy poduszki powietrzne. Jednak gdy z montażu w systemie SKD przestawiono się na produkcję w pełnym tego słowa znaczeniu, wersja o jednej parze drzwi, którą nadal tylko montowano, zaczęła być traktowana po macoszemu. I tak było aż do roku 2000. Jedynego, w którym można było wyjechać z polskiego salonu Sportem. Nawet tak bogato skonfigurowanym, że oprócz klimatyzacji miał okno dachowe – jak czerwony egzemplarz z filmu.
Jak to się stało, że dołączył do kolekcji? Początkowo Robert chciał przerobić „zwyklaka” do specyfikacji Sport, gdyż w jego ręcę trafił nadający się jedynie na złom egzemplarz z pakietem. Nie zdecydował się jednak na taki ruch a jego cierpliwość została nagrodzona. Jeden z widzów, długoletni właściciel Sporta, postanowił się go pozbyć. Nie chciał użerać się z potencjalnymi kupcami, narzekającymi na każdą niedoróbkę, więc zaproponował jego sprzedaż do muzeum. Wiedział, że ekipa gratowników należycie się nim zajmie. Pan Adam chciał być fair, więc mimo ceny złomu za unikalny egzemplarz wysłał Robertowi zdjęcia dokumentujące wszystkie wady posiadanego egzemplarza. Tylko wady, co przekłamywało rzeczywisty obraz auta, po które Robert pojechał na Śląsk lawetą.
Na miejscu okazało się, że samochód prezentuje się całkiem przyzwoicie. To kolejny egzemplarz z przebiegiem blisko 300 000 kilometrów, mimo to wszystko w nim działa. Łącznie z klimatyzacją. Bezpośrednie porównanie Sporta z egzemplarzem bez pakietu pokazuje, ile dawały niewielkie modyfikacje. Ot taki fabryczny tuning, który sprawiał, że auto mogło się podobać młodszemu nabywcy. Czerwony egzemplarz jest zadbany mechanicznie, jeździ nad wyraz żwawo, co może być zasługą dbałości serwisowej (na przykład interwały zmian oleju wynosiły 10 000 km).
Jak jeździ Lanos Sport? Parafrazując powiedzenie może nie jest szybki ale za to dużo pali. Niestety czy w mieście, czy na trasie subkompaktowe Deawoo jest paliwożerne co nie przekłada się szczególnie na dynamikę. Nie pomaga pięciobiegowa skrzynia, która sprawia, że autostradowe prędkości wiążą się z wysokim hałasem i takim też zużyciem paliwa.
O ile na papierze osiągi 106-konnego Lanosa nie robią wrażenia o tyle w ruchu ulicznym nie jest zawalidrogą, a elastyczność robi nawet całkiem dobre wrażenie. Hamulce, pochodzące z półek GM, jak większość mechaniki, są skuteczne co przekłada się na dystans poniżej 40 metrów od 100 km/h do zatrzymania. Czy to zasługa pakietu Sport? Nie. O jeździ, skręca i hamuje tak samo, jak biedniejsze wersje, gdyż żaden z jego układów nie został zmodyfikowany czy chociażby inaczej dostrojony.
Podczas przejażdżki po okolicach Twierdzy Modlin Robert nie tylko zachwycał się kratownicowym mostem na Wiśle czy pokonywał dynamicznie krajową drogę numer 7, znajdującą się obecnie w przebudowie, ale i znalazł kolejny trzydrzwiowy egzemplarz w faktycznie bazowej specyfikacji. Kołpaki na stalowych felgach, wyblakłe czarne zderzaki, brak listew na karoserii oraz pozbawione wygód czy elementów bezpieczeństwa wnętrze to smutna rzeczywistość końca lat 90. w Polsce.
Do jakiego klienta adresowany był Lanos Sport? Droższy o kilka tysięcy złotych, co było niebagatelną kwotą w zestawieniu z bazową ceną, pakiet stylistyczny miał w założeniu dawać nabywcy poczucie wyjątkowości. Niestety o ile taka sztuczka przechodzi dziś w markach premium, o tyle na przełomie wieków w budżetowym Daewoo chętnych na taki lans brakowało. Dlatego śladowy wolumen sprzedaży opierał się w dużej mierze o podmioty związane z producentem, niczym czarny egzemplarz Sporty zasilały floty demonstracyjne salonów markowych.
Chociaż Robert przyznaje, że zna dwie osoby, które w roku 2000 zagłosowały swoimi pieniędzmi na model Sport. Dziś jest to rodzynek, trochę kuriozalny, ale zmontowany na Żeraniu w 221 egzemplarzach, co sprawia, że auta z polskiej dystrybucji są unikatami. Niech świadczy o tym oferta na jednej ze stron zajmujących się handlem klasykami, gdzie Sport z niezbyt małym przebiegiem został wyceniony na prawie 30 000 zł. Dużo? Być może, ale trzeba pamiętać, że polskich oryginałów pozostało niewiele, więc mają pewien potencjał na wzrost.
A czy w Muzeum Skarb Narodu pojawi się kolejny Sport? Może srebrny z szyberdachem, ale bez klimatyzacji? A może limonkowy, wyposażony w automatyczną skrzynię biegów i skórzane wnętrze niczym z koreańskiego folderu? Czas pokaże, natomiast już teraz warto spojrzeć na ten model łaskawszym okiem jako na rokującego youngtimera który wprowadził polskich konsumentów w świat nowoczesnej motoryzacji.